Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
Akt I, scena I: Kleant mówi o sytuacji w domu Harpagona

Ach, siostro, bardziej niż sobie można wyobrazić. Bo powiedz, czy może być coś bardziej
nieludzkiego niż te drobiazgowe braki, które cierpimy w tym domu i ta straszna surowość, w
jakiej jęczymy bez przerwy? I na cóż się nam przyda, że będziemy mieli majątek, skoro posiądziemy go wówczas, gdy miną najpiękniejsze lata! Toż dziś, aby się utrzymać, muszę
wręcz zadłużać się na wszystkie strony; jestem, jak i ty zresztą, zniewolony uciekać się do
łaski kupców, aby po prostu ubrać się przyzwoicie. Słowem, chciałem z tobą mówić, abyś mi
pomogła wybadać ojca, jak się zapatruje na moje uczucie; gdybym napotkał przeszkody, gotowy jestem wraz z ukochaną szukać szczęścia gdzie indziej... Na wszystkie strony staram się w tym celu zebrać potrzebną sumę.

Akt I, scena II: Rozmowa Harpagona i Strzałki – Harpagon furiat, skąpiec i obłudnik

STRZAŁKA: Zabroni mi pan wymyślać na skąpców?
HARPAGON: Nie; ale zabronię odpowiadać i być zuchwałym. Milczeć!
STRZAŁKA: Nie wymieniłem nikogo.
HARPAGON: Piśnij jeszcze, a kości ci połamię.
STRZAŁKA: Uderz w stół...
HARPAGON: Nie zmilczysz?
STRZAŁKA: Noech stracę.
HARPAGON: Ej! ej!
STRZAŁKA pokazując Harpagonowi jeszcze jedną kieszeń: O, jeszcze jedna: czyś pan zadowolony?
HARPAGON: Dalej, oddaj bez obszukiwania.
STRZAŁKA: Co?
HARPAGON: To, co wziąłeś.
STRZAŁKA: Nic nie wziąłem.
HARPAGON: Z pewnością?
STRZAŁKA: Z pewnością.
HARPAGON: No to z Panem Bogiem. Ruszaj do wszystkich diabłów.
STRZAŁKA na stronie Ładna odprawa, daję słowo!
HARPAGON: Odpowiesz za to przed swoim sumieniem.

Akt I, scena IV: Marzenia i obawy Harpagona

HARPAGON sam Oto mi kawał obwiesia! wygląda mocno podejrzanie; wolałbym, aby ten pies kulawy razzniknął mi już z oczu. Ach, cóż to za straszny kłopot mieć w domu tak znaczną sumę; szczęśliwy, kto ma cały majątek w bezpiecznej lokacie, a zachowa tylko to, co potrzebne na codzienne wydatki! To niemała rzecz znaleźć w domu dobrą kryjówkę; co do mnie, wszystkie zamknięcia i skrzynie uważam za mocno niepewne i nierad na nich polegam. To istna przynęta dla złodziei: każdy przede wszystkim tam się dobiera.

Akt I, scena VI: Rozmowa Harpagona z córką Elizą o jej zamążpójściu; jest to jedna z najbardziej komicznych scen; watro zwrócić uwagę na didaskalia. Cytat przydatny zarówno do charakterystyki Harpagona (bezwzględność, obłuda, nieustępliwość, skąpstwo), jak i Elizy (nieskuteczny sprzeciw wobec ojca, bezsilność)

HARPAGON: (...)ciebie wydam za pana Anzelma.
ELIZA: Za pana Anzelma?
HARPAGON: Tak; jest to człowiek dojrzały, rozsądny i doświadczony; nie ma więcej nad pięćdziesiąt lat i słynie ze swoich dostatków.
ELIZA kłaniając się: Ja nie pragnę wyjść za mąż, mój ojcze, jeżeli pozwolisz.
HARPAGON przedrzeźniając Elizę: A ja, moja córeczko, moja duszyczko, pragnę, abyś wyszła za mąż, jeżeli pozwolisz.
ELIZA kłaniając się powtórnie: Wybacz mi, ojcze.
HARPAGON przedrzeźniając Elizę: Wybacz mi, córko.
ELIZA: Jestem najuniżeńszą sługą pana Anzelma, ale z przeproszeniem ojca kłaniając się znowu żoną jego nie zostanę.
HARPAGON: Jestem twoim najniższym podnóżkiem, ale przedrzeźniając Elizę z przeproszeniem panny, żoną jego zostaniesz jeszcze dziś wieczór.
ELIZA: Dziś wieczór?
HARPAGON: Dziś wieczór.
ELIZA kłaniając się znowu To być nie może, ojcze.
HARPAGON przedrzeźniając Elizę Będzie, moja córko.
ELIZA: Nie.
HARPAGON: Tak.
ELIZA: Nie, powiadam.
HARPAGON: Tak, powiadam.
ELIZA: Nie zmusisz mnie do tego, ojcze.
HARPAGON: Zmuszę, moja córko.
ELIZA: Raczej się zabiję, niż przyjmę takiego męża.
HARPAGON: Nie zabijesz się i przyjmiesz. Widział kto takie zuchwalstwo? Słyszał kto, aby córka w ten sposób przemawiała do ojca?
ELIZA: A słyszał kto, aby ojciec w ten sposób chciał wydawać córkę za mąż?

Akt I, scena X: Walery jednocześnie przedrzeźnia słowa Harpagona i podlizuje się mu; wypowiedź ironiczna; cytat przydatny zarówno do charakterystyki Walerego (przebiegłość, wymowność, spryt), jak i Harpagona

WALERY idąc w stronę, którą wyszła Eliza i zwracając się jak gdyby do niej Tak, pieniądz jest darem najcenniejszym w świecie; powinnaś pani dziękować niebiosom,
iż dały pani tak dzielnego i zacnego ojca. Skoro ktoś gotów jest wziąć pannę bez posagu, nie
ma się co dłużej zastanawiać. Wszystko mieści się w tym słowie: b e z p o s a g u; ono powinno starczyć za młodość, piękność, urodzenie, honor, rozum i uczciwość.
HARPAGON: Dzielny chłopak! To się nazywa mówić jak wyrocznia. Szczęśliwy, kto ma przy boku takiego człowieka.

Akt II, scena I: Strzałka przekazuje swojemu panu Kleantowi warunki pożyczki, którą ten chce zaciągnąć u lichwiarza. W następnych scenach tajemniczym lichwiarzem okazuje się Harpagon, scena ta więc obrazuje jego bezwzględność i chciwość

STRZAŁKA: Mój Boże, panie, pożyczyć, to wielka bieda. Dziwne rzeczy musi przejść, kto, jak pan, zniewolony jest oddać się w łapy lichwiarzy.
KLEANT: Zatem nic z interesu?
STRZAŁKA: Za pozwoleniem. Imć Simon, faktor, którego nam polecono, człowiek ruchliwy i bardzo oddany mówi, że na głowie by stanął dla pana, i zapewnia, że sama fizjonomia pańska usposabia go jak najżyczliwiej.
KLEANT: Dostanę zatem te piętnaście tysięcy?
STRZAŁKA: Owszem; ale pod paroma waruneczkami, które trzeba będzie przyjąć, jeżeli rzecz ma przyjść do skutku.(...) „Przypuściwszy, że wierzyciel znajdzie dostateczne zabezpieczenie i że osoba zaciągająca pożyczkę jest pełnoletnia, z rodziny posiadającej majątek znaczny, pewny, niezachwiany, czysty i wolny od wszelkiego obciążenia, spisze się wyraźną i szczegółową umowę przed rejentem. Rejent ten ma być człowiekiem ze wszech miar nieposzlakowanym, wybranym w tym celu przez wierzyciela, w jego bowiem interesie leży przede wszystkim, aby akt sporządzono bez zarzutu”.
KLEANT: Bardzo słusznie.
STRZAŁKA: „Aby nie obciążyć sumienia żadnym skrupułem, wierzyciel żąda od swoich pieniędzy jedynie jednego denara od ośmnastu".
KLEANT: Jeden od ośmnastu? Tam do kata! To jakiś porządny człowiek. Na to nie ma powodu się żalić.
STRZAŁKA: To prawda. „Ale ponieważ nie rozporządza pomienioną sumą i, aby nią wygodzić, zmuszony jest pożyczyć ją od kogo innego z procentem jednego denara od pięciu, dłużnik zmuszony będzie pokryć koszta tego procentu, niezależnie od procentu właściwego, zważywszy, że jedynie dla jego dogodności bezpośredni wierzyciel okazuje gotowość zaciągnięcia tej pożyczki".
KLEANT: Co u diabła! to Żyd, czy Turek jaki! Ależ to więcej niż dwadzieścia pięć od stu! (...)
STRZAŁKA: Już tylko jeden punkcik. „Z żądanych piętnastu tysięcy franków pożyczający dostarczy w gotowiźnie jedynie dwanaście, w miejsce zaś pozostałej kwoty osoba zaciągająca pożyczkę przyjmie sprzęty, ubrania i kosztowności, których spis się dołącza, a które wierzyciel obliczył wedle najlepszej wiary, po możliwie najniższej cenie”.

Akt II, scena III: Rozmowa Harpagona i Kleanta, po tym jak wyszło na jaw, że to Harpagon jest niegodziwym lichwiarzem; mężczyźni wyrzucają sobie nawzajem swoje niecne zamiary. Warto zwrócić uwagę na końcowy bezduszny komentarz Harpagona

HARPAGON: Więc to ty chcesz się zrujnować takimi niegodziwymi pożyczkami?
KLEANT: Więc to ty starasz się wzbogacić tak zbrodniczą lichwą?
HARPAGON: Ty śmiesz jeszcze po tym stawać tu przede mną?
KLEANT: A ty, ojcze, śmiesz jeszcze pokazać się oczom ludzkim?
HARPAGON: Nie wstydzisz się, powiedz, grzęznąć w takich łajdactwach, brnąć w straszliwą rozrzutność i trwonić haniebnie majątek, z trudem uzbierany przez rodziców?
KLEANT: Czy ojciec się nie rumieni poniżać swą godność tego rodzaju rzemiosłem? Poświęcać honor i dobre imię nienasyconej żądzy zbijania talarów? Zdzierstwem swoim przewyższać niegodziwe sztuczki, wymyślone kiedykolwiek przez najsłynniejszych lichwiarzy? (...)
HARPAGON: Ruszaj stąd, mówię, nie doprowadzaj mnie do ostateczności.
sam Swoją drogą, rad jestem z tego spotkania; to dla mnie przestroga, abym bardziej niż kiedy miał oko na jego czynności.

Akt II, scena V: Strzałka opisuje skąpstwo Harpagona Frozynie

Fraszki. Założę się, że gdy chodzi o pieniądze, nic tutaj nie wskórasz. To istny kamień,
granit; gdyby człowiek konał w jego oczach, nie drgnąłby nawet. Słowem, pieniądze kocha
więcej niż honor, cześć i cnotę. Żądać od niego pieniędzy, znaczy przyprawić go o konwulsje;
ugodzić w śmiertelne miejsce, przeszyć mu serce, wydzierać wnętrzności.(...)

Akt I, scena VI: Pochlebstwa i kłamstwa Frozyny wobec Harpagona

FROZYNA: Ach, Boże, doprawdy, jak pan doskonale wygląda! To się nazywa zdrowie!(...) Nigdym pana nie widziała tak świeżym i dziarskim.(...) w życiu pan chyba nie wyglądał tak młodo; znam ludzi, którzy w dwudziestym piątym roku starsi są od pana. (...)No i cóż to jest sześćdziesiąt lat? Wielkie rzeczy! Teraz dopiero zaczyna się dla pana najpiękniejszy wiek mężczyzny.(...) Niech pan przystanie na chwilę. O, nie mówiłam! Między oczami jaki wspaniały znak długiego życia.(...) Będą musieli pana dobijać, mówię panu; pochowasz pan dzieci, wnuki i prawnuki.

Akt III, sceny I, II, III: Harpagon wyznacza obowiązki dla domowników przed kolacją, na którą ma przyjść jego narzeczona Marianna

Dalej, chodźcie tu wszyscy; dam wam rozkazy na dzisiaj i wyznaczę każdemu jego zajęcie.
Chodź no tu, pani Claude, zacznijmy od pani. Pani Claude zbliża się z miotłą Dobrze, już pod bronią. Tobie więc powierzam obowiązek posprzątania w całym mieszkaniu;
proszę tylko nie ścierać mocno: to bardzo niszczy. Prócz tego oddaję pani podczas wieczerzy
nadzór nad butelkami; jeśli się któraś gdzieś zawieruszy albo też jeśli się coś stłucze,
pani będzie za to odpowiadać; wytrąci się z zasług. (...) Ciebie, Ździebełko, i ciebie, Szczygiełek, przeznaczam do płukania szklanek i nalewania wina, ale tylko wówczas, gdy ktoś będzie miał pragnienie, a nie wzorem tych błaznów lokai, co to naprzykrzają się ludziom i namawiają do picia, kiedy się nikomu o tym nie śniło! Czekajcie, aż ktoś poprosi, i to niejeden raz, a pamiętajcie przy tym nie żałować wody. (...) Ty, moja córko, będziesz miała oko, gdy przyjdzie sprzątać ze stołu, i będziesz uważała, aby nic nie przepadło.

Akt III, scena V: Jakub opowiada Harpagonowi o plotkach na jego temat; fragment przydatny do charakterystyki Harpagona (opinie innych o bohaterze)

Skoro więc pan każe, powiem otwarcie, że drwią wszędzie z pana. Ze wszystkich stron przycinki za pana musimy znosić, świat nie ma większej uciechy niż dworować sobie z pana i obnosić coraz to nowe powiastki o pańskim sknerstwie. Jeden mówi, że pan każe drukować osobne kalendarze z podwójną liczbą dni krzyżowych i wigilii, aby domownikom nałożyć dubeltową liczbę postów; drugi, że pan zawsze się umie pogniewać o coś na służbę z okazji Nowego Roku lub odprawy, aby móc nic nie dać. Ten powiada, że pewnego razu pozwałeś pan kota z sąsiedniego domu za to, że panu zjadł resztkę potrawki baraniej; ów, że schwytano pana w nocy, jak pan sam podkradał owies koniom, i że własny stangret, ten, co tu był przede mną, wrzepił panu po ciemku porcyjkę batogów, do których się pan nikomu nie przyznał. Słowem, mam rzec prawdę? Ruszyć się nie można, aby się nie słyszało, jak pana obrabiają na wszystkie strony. Jesteś pan pośmiewiskiem całego świata; nikt o panu inaczej nie mówi, tylko jak o skąpcu, dusigroszu, brudasie i lichwiarzu.

Akt III, scena IX: Pierwsze spotkanie Marianny i Harpagona; rozpacz narzeczonej i kłamstwa swatki

MARIANNA po cichu do Frozyny: O, cóż za wstrętny człowiek.
HARPAGON po cichu do Frozyny: Co mówi moja ślicznotka?
FROZYNA: Że pan jest zachwycający.
HARPAGON: Zbyt jesteś łaskawa, czarująca istoto.
MARIANNA na stronie: Cóż za figura!
HARPAGON: Jestem ci nader zobowiązany za takie uczucia.
MARIANNA na stronie Nie wytrzymam dłużej.

Akt III, scena XII: Scena z pierścionkiem; Kleant na złość ojcu wręcza Mariannie pierścień, mówiąc, że to prezent od Harpagona

HARPAGON do Marianny: Zechciej wybaczyć; ślicznotko, że nie pomyślałem o jakiej przekąsce przed spacerem.
KLEANT: Postarałem się o to, ojcze: kazałem w twoim imieniu przynieść parę koszów chińskich pomarańcz, daktyli i konfitur.
HARPAGON po cichu do Walerego Walery!
WALERY po cichu do Harpagona: Zwariował?
KLEANT: Uważasz, ojcze, że to nie dosyć? Mam nadzieję, że pani zechce darować...
MARIANNA: Ależ i to było zupełnie zbyteczne.
KLEANT: Czy zdarzyło się pani widzieć kiedy piękniejszy diament niż ten, który ojciec ma na palcu?
MARIANNA: W istocie, błyszczy wspaniale.
KLEANT zdejmując ojcu diament i wręczając Mariannie Musi pani z bliska zobaczyć.
MARIANNA: Bardzo piękny, rzeczywiście, ogień ma niezrównany.
KLEANT zagradzając drogę Mariannie, która chce oddać diament Nie, pani, w zbyt pięknych znajduje się rączkach. Chciej pani przyjąć ten mały upominek, jaki składa ci ojciec.
HARPAGON: Ja?
KLEANT: Nieprawdaż, ojcze, pragnąłbyś, aby pani przyjęła ten pierścień dla twojej miłości?
HARPAGON po cichu do syna Jak to?
KLEANT do Marianny: Ależ tak! ojciec daje mi znaki, abym panią nakłonił do przyjęcia.
MARIANNA: Nie chciałabym...
KLEANT do Marianny: Żartuje pani? Za nic w świecie nie wziąłby go z powrotem.
HARPAGON na stronie Oszaleję.
MARIANNA To byłoby...
KLEANT ciągle nie pozwalając Mariannie oddać pierścionka Ależ nie, pani, to byłaby obraza. (...)

Akt IV, scena VII: Harpagon rozpacza po kradzieży skarbu

sam, krzycząc jeszcze w ogrodzie, wpada bez kapelusza Złodziej! złodziej! rozbójnik! morderca! Ratunku! Kto w Boga wierzy! Jestem zgubiony, zamordowany! Gardło mi poderżnęli: wykradli mi pieniądze! Kto to być może? Co się z nim stało? Gdzie uciekł? Gdzie się ukrywa? Jak go znaleźć? Gdzie pędzić? Gdzie go szukać? Może tu: Może tam? Kto to taki? Trzymaj! chwytając siebie za ramię Oddaj pieniądze, łotrze!... Ha, to ja sam! Zmysły tracę, nie wiem, gdzie jestem, kto jestem, co robię. Och, moje kochane złoto! moje biedne złoto! mój drogi przyjacielu! Wydarto mi ciebie; odkąd mi ciebie wydarto, straciłem mą podporę, pociechę, radość: wszystko skończone dla mnie, nie mam co robić na świecie. Bez ciebie żyć mi nie podobna. Stało się; już nie mogę; umieram; już umarłem; pogrzebano mnie! Czyż nikt się nie znajdzie, kto by mnie wskrzesił oddając mi moje drogie pieniądze lub wskazując, kto je ukradł? Co? Co mówisz? Nie, nie ma nikogo? Ha! ten, co popełnił tę zbrodnię, od dawna musiał mnie śledzić: wybrał chwilę, gdy rozmawiałem z wyrodnym synem. Spieszmy Pójdę sprowadzić sąd, cały dom każę wziąć na tortury: sługi, służące, syna, córkę, siebie samego! Co tu ludzi naokoło! Na kogo spojrzę, już go podejrzewam: w każdym domyślam się, widzę złodzieja. Hej, tam! o kim tam mówią? O tym, co mnie ograbił? Co to za hałas na górze? Czy to złodziej? Przez litość, jeśli ktoś zna jakiś ślad, błagam, niechaj mi wskaże. Czy się nie ukrył tam, między wami? Patrzą na mnie wszyscy i śmieją się! Przysiągłbym, że oni wszyscy pomagali mu w kradzieży! Dalej, prędko, komisarzy, policji, straże, sędziów, kleszczy, szubienice, katów! Wszystkich każę powywieszać; a jeśli nie odnajdę mego skarbu, sam się potem powieszę...



Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Skąpiec - streszczenie
2  „Skąpiec” jako komedia molierowska
3  Geneza „Skąpca”